RADOSNE BĘBNY ANGELIKI

Jest muzycznym samoukiem, gra również na gitarze i perkusjonaliach. Najwięcej czasu i serca wkłada jednak w djembe. – Bębny są stworzone, by łączyć ludzi. Obok siebie mogą usiąść obce osoby i bez słów, za pomocą dźwięków prowadzić dialog. Bo rytm płynie w każdym z nas, wystarczy go tylko wydobyć. Djembe to bardzo przystępny instrument, wystarczy trochę poczucia rytmu i samozaparcia – przekonuje 23-latka. Krótka rozmowa z Angeliką i już wiemy, że mamy do czynienia z chodzącą bębniarską encyklopedią. Nic dziwnego, bowiem mieszkanka Szóstki dąży do tego, aby bębny stały się jej sposobem na życie. – Chciałabym wyrabiać własne bębny. Na chwilę obecną potrafi ę zadbać o konserwację i serwis swoich instrumentów – dodaje. Nasza rozmówczyni bez zająknięcia opowiada o budowie bębna, składającego się z jednego kawałka drewna, bardzo istotne jakiego – "Gryw Polsce najczęściej spotykane są bębny brzozowe, dużym uznaniem cieszy się djembe z klonu, jaworu, drzew owocowych, czy nawet orzecha włoskiego. Jako membranę używa się koziej lub cielęcej skóry, do tego trzech obręczy oraz sznurów, które łączą obręcze. Za pomocą odpowiednich wiązań i oplotów dostraja się bęben. – Z czasem skóra się rwie lub ulega zużyciu, obręcze wymagają poprawek lub wymiany, co jakiś czas należy też wymienić górne  i dolne oploty. Trzeba też pamiętać o poprawkach kosmetycznych korpusu – podkreśla pasjonatka djembe. Znawcy twierdzą, że nie spotkamy dwóch takich samych bębnów, każdy instrument daje inne brzmienie. – Mój pierwszy bęben, rodzimej polskiej produkcji od Pablo, był brzozowy, miał 19 centymetrów średnicy. Obecnie moim ulubionym z ośmiu, którymi dysponuję, jest Unique Brands o 28 cm średnicy, z drewna mansonia, pochodzącego z Ghany. "AngelikaNa bębny mniejsze naciąga się skórę kozią, na większe skórę cielęcą, ponieważ jest grubsza, wytrzyma większy nacisk, pracę rąk oraz rozciągnięcie na większej powierzchni. Ma też niższe, basowe brzmienie. Skóra kozia jest cieńsza i pozwala nam wydobyć wyższe dźwięki. Na djembe gramy całą dłonią za pomocą trzech podstawowych uderzeń: bas – dźwięk najniższy, ton – pośredni i slap – najwyższy, ostry i charakterystyczny. Dochodzą do tego jeszcze różne kombinacje, które dla uproszczenia nazywamy flem – opowiada 23-latka. Tradycja gry na bębnach djembe wywodzi się z Afryki Zachodniej – głównie z Mali i Gwinei. – Myślę, że każdy bębniarz marzy, aby zagrać na instrumencie z tamtych terenów, ale te majstersztyki osiągają zawrotne ceny. Polskie bębny dostaniemy już od 300 zł – wyjaśnia Angelika. Djembe w Polsce rozpropagowali w latach 80. Jurek „Słoma” Słomiński oraz Wiktor Golc. Zdaniem naszej rozmówczyni bębny zyskują w Polsce coraz szersze grono zainteresowanych, co prawda jeszcze nie na taką skalę jak w Europie Zachodniej. Podczas wakacji Angelika    Magier dzieliła się swoimi umiejętnościami z dziećmi i młodzieżą w drelowskim Gminnym Centrum Kultury. – Na zajęcia systematycznie przychodziła 10-osobowa grupa. Już za nimi tęsknię. Wszyscy byli bardzo wytrwali, pomimo bólu, który pojawiał się podczas gry, uparcie ćwiczyli. Udało nam się wystąpić podczas wizyty Francuzów w Drelowie – nadmienia mieszkanka Szóstki. W ubiegłym roku Angelika prowadziła warsztaty bębniarskie podczas obozu letniego w Roskoszy. Niedawno występowała ze znajomymi bębniarzami w radzyńskiej kawiarni „Kofi&ampTi”. Teraz 23-latka zamierza rozkochać w bębnach Siedlce. – Zdziwiłam się że djembe jeszcze tam nie dotarło. Chciałabym przeprowadzić tam warsztaty, zresztą w Białej Podlaskiej również – zwierza się. Podobno trening czyni mistrza. W grze na djembe nie chodzi o mistrzostwo, ale o radość wspólnego rytmu, rytmu, który każdy z nas nosi w sobie. Angelika Magier go odnalazła.