Wrócił z przekonaniem, że mała społeczność daje szerokie perspektywy. Swoją amerykańską opowieść Jakubowski zaczyna od kontrastów. – Centra metropolii i przedmieścia to dwa światy – mówi o swoich spostrzeżeniach. Zanim o różnicach, spójrzmy na kulturę. Uwagę współzałożyciela stowarzyszenia „Stuk-Puk” oraz właściciela Kawiarni i Herbaciarni Artystycznej Kofi &Ti przykuł model finansowania stowarzyszeń kulturalnych. – Zyskują one fundusze od jednostek samorządowych i sponsorów indywidualnych. Poza tym dba się nie tylko o konkretny projekt danej organizacji, lecz jej całoroczną działalność – wyjaśnia nasz rozmówca. Ważną inspirację stanowi sposób bycia Amerykanów, którzy nie są obok siebie, ale ze sobą. – Ich otwartość i życzliwość przeszła nasze oczekiwania. W Pittsburghu jechaliśmy autobusem, nie wiedzieliśmy, jak dotrzeć do pewnego miejsca. Wywiązała się dyskusja. Połowa pasażerów autobusu zaangażowała się na tyle, żeby wysiąść na naszym przystanku i nas tam zaprowadzić – wspomina Jakubowski. Dziesięcioosobowa grupa odwiedziła miejsca podobne do tego, które bohater artykułu prowadzi w Radzyniu Podlaskim. Jednym z nich była kawiarnia, a właściwie przestrzeń do spotkań „Busboys and Poets” w Waszyngtonie. – To miejsce zaangażowane w politykę. Bywalcy organizują tam debaty, przed wyborami przesiadywali długie godziny i śledzili starcia kandydatów na prezydenta. Czuli potrzebę rozmowy na tematy polityczne – opowiada radzyński aktywista. Ciekawym przypadkiem okazała się Alexandria pod Waszyngtonem. Kilkanaście lat temu miejsce znane było przede wszystkim z przestępczości. Dzięki grupie artystów obecnie rejon tętni kulturą. – Natknęliśmy się na pomysłowy sklep z rowerami. Właściciel skupuje stare rowery, remontuje, po czym sprzedaje po wyższej cenie. I interes się kręci – przekonuje nasz rozmówca. W Pittsburghu uczestnicy wyjazdu studyjnego poznali nietypowe zagłębie artystyczne. W dawnej fabryce materacy od 20 lat działa wielka galeria, do której zapraszani są artyści – rezydenci z całego świata. – Kwaterują się tam na trzy miesiące i tworzą. Część swoich dzieł zostawiają na miejscu. Ich działalność pączkuje, bo nabywają kolejne opuszczone kamienice, urządzają tam miejsca dla artystów, przestrzeń mieszkalną, galerie itp. – opowiada Jakub. Amerykańska opowieść niesie również mroczne refleksje – problemy z ubóstwem, bezrobociem czy przemocą. – Spotkaliśmy wielu imigrantów z Europy, którzy wybrali się za ocean, aby zmienić swój status. Tymczasem latami pracują w tej samej blaszanej budce z hot-dogami. Nie mogą się wybić – przytacza mieszkaniec Radzynia. Wyjazd studyjny do USA natchnął działacza z Radzynia do powołania tzw. kawiarni obywatelskiej. – Chodzi o cykliczne spotkania z mieszkańcami naszego miasta, które odbywałaby się w Kofi&Ti. Brakuje takich dyskusji, w których ludzie wzajemnie się inspirują, wymieniają poglądami – podsumowuje. Pobyt za oceanem utwierdził Jakubowskiego w przekonaniu, że mała społeczność daje szanse na bycie sobą i realizację zamierzonych celów. Wielki świat istnieje nie tylko za oceanem.