ZAPOMNIANE PODLASKIE ZWYCZAJE

Jakże inaczej wyglądały obrzędy w regionie dawniej, co możemy stwierdzić na podstawie przekazów Oskara Kolberga z lat 1867-1870. „Z okolic Kodnia, Piszczacza, Terespola. Wiliję przed Bożem Narodzeniem obchodzą ścisłym postem, aż do ukazania się wieczornej gwiazdy. Na kilka dni pierwej oczyszczają domy, a duchowny odwiedza ich, odczytuje modlitwę, wypytuje o stosunki domu, a dzieci słucha z pacierza. Wieczorem w samą wiliję schodzą się goście i razem z domowymi ludźmi spożywają wieczerzę (pystnik) składającą się z postnych potraw, pomiędzy którymi musi być kutia. Do wieczerzy stół i ławy pokrywają sianem, które pod obrus na stole i za stołem podścielają w kącie zaś izby, za dzieżą stawiają garść żyta z kłosami, które stoji tam do trzech króli, a później rozdają je żywemu inwentarzowi, od wołu, aż do kury. Garnki pozostałe z cząstką jedzenia stawią za stołem w tem przekonaniu, że umarli są uczestnikami uczty, więc im tę cząstkę zostawić należy. Po dopełnieniu praktyk wybierają się i idą na nabożeństwo, które odprawiają się po północy, a kończą przed świtem. Wróciwszy do domu jedzą obiad, wieczorem zaś idą na nieszpory. W pierwsze święto wracają wszyscy prędko z kościoła do domu, albowiem im kto prędzej dobiegnie, ten bogatrzym stanie się w roku przyszłym.” Odmiennie wyglądały obyczaje Bożego Narodzenia przed II wojną światową w zaścianku szlacheckim Tuczna, których opis znajdujemy w „Głosie Społecznym” z 5 stycznia 1937 r. „Pojawił się zwyczaj ubierania choinki, ale jest on pozbawiony treści obyczajowej, ma charakter dekoracyjny”. Zachowały się inne obyczaje, jak wyciąganie podczas wieczerzy wigilijnej ździebeł trawy z pod obrusu. „Jaką trawkę kto wyciągnął – takie życie ona mu ułoży. Długa i rozgałęziona wróży o życiu długiem i dostaniem, gruba i krótka przepowiada śmierć.”