SMAK RODZINNEJ TRADYCJI

 

W 1957 roku Jadwiga i Tadeusz Chyzowie założyli cukiernię. – Byliśmy pionierami. Jeździliśmy po odpustach i z czasem inni podchwycili. Stopniowo dochodziliśmy, która metoda wytwarzania lodów będzie najlepsza – wspomina pani Jadwiga, która dzisiaj jest już na emeryturze, a rodzinnym interesem kierują dwa kolejne pokolenia – dzieci i wnuki. Pan Mieczysław, syn założycieli, opowiada, że już jako dziecko podpatrywał rodziców. – Do produkcji lodów trzeba było przygotować się już zimą. Z pobliskich zbiorników wodnych wykuwało się tafle lodu. Następnie, stos lodu trzeba było przykryć warstwami trocin. Tak przechowywany materiał służył później całe lato jako chłodziwo, bo przecież nie było innych technologii – dodaje Chyz. Na początku do produkcji lodów rodzina wykorzystywała zwykłe bańki na mleko, w których ręcznie kręcili lody. Bańkę wkładali do większej beczki z taflami lodu. Lata doświadczeń sprawiły, że pan Tadeusz opracował inny patent – ręczną maszynkę z korbą przypominającą sieczkarnię, która znacznie ułatwiła pracę. – Zaczynaliśmy od jednego smaku – mlecznego. Ludzie niechętnie kupowali lody, bo była bieda. Jak udało nam się sprzedać 10 litrów w ciągu dnia, to był sukces – podkreśla założycielka. Chyzowie zaznaczają że już w latach 50. postawili na naturalne produkty. – Jajka zbieraliśmy od gospodarzy po okolicznych wsiach. Tak samo mleko. Największy problem był z cukrem. Kiedy go brakowało, dodawaliśmy przeciery owocowe, w ten sposób powstawały lody smakowe – wspomina nestorka rodziny.

Pan Mieczysław mówi nam, że chociaż studiował na wydziale rolniczym, ostatecznie zajął się kręceniem lodów. – Technologia dotarła w końcu również do naszej branży. Pojawiły się maszyny, a później nowocześniejsze freezery. My jednak wciąż pozostajemy wierni naszej wieloletniej recepturze. Nie poszliśmy na łatwiznę, jak wielu wytwórców, którzy sięgnęli po tzw. koncentraty proszkowe do lodów – mówi nasz rozmówca. Sekret sławatyckich lodów tkwi w przywiązaniu do tradycji. – Zaopatrujemy się u stałych dostawców, jajka od dawna kupujemy na fermie w Łosicach. A paleta lodów smakowych oparta jest na naturalnych składnikach, czyli owocach. Nie używamy stabilizatorów, konserwatorów ani barwników – przekonuje. W sezonie produkcja lodów odbywa się na bieżąco 10 godzin dziennie. Proces wytwarzania sławatyckich frykasów jest wielofazowy i wymaga wyjątkowej precyzji. Baza to jajka, cukier i mleko w proszku. Rodzina chętnie przytacza „lodowe” anegdoty . – Odwiedzają nas babcie z prawnukami i nie dowierzają, że próbują tych samych lodów, na które mogły pozwolić sobie kiedyś tylko od święta – opowiada pan Mieczysław. – Kiedyś mąż robił lody w nocy, by rano jechać i sprzedawać na odpuście albo na targu. Sławatycze tętniły wówczas życiem – wspomina pani Jadwiga. Mamy czerwiec 2013 roku – ludzie wyjeżdżają, a sławatyckie lody niezmiennie od pięćdziesięciu sześciu lat zostają.