Władza skąpi na inwestycje

Warto zauważyć, że na nowe inwestycje pójdzie zaledwie 2,3 mln złotych, a więc tylko 1 procent dochodów miasta. Jeszcze w 2010 roku dochody Białej Podlaskiej wyniosły 215 milionów, z czego na rozwój przeznaczono 40 milionów. Trudno więc dziwić się przedstawicielom opozycji, którzy mówią o „inwestycyjnej równi pochyłej”, po której w niebyt odjeżdżają marzenia mieszkańców.

Skutki zadłużania miasta

Znaczący wpływ na obecny regres ma olbrzymie zadłużenie miejskiej kasy. Prawie 10 mln zł magistrat musi oddać bankom w ramach spłaty zaciągniętych wcześniej kredytów i odsetek. – To fatalne ekonomiczne decyzje władz miasta i radnych, którzy głosowali za zaciąganiem kredytu, a w rezultacie doprowadziły do ślepego zaułka – stwierdza stanowczo Dariusz Stefaniuk, wiceprzewodniczący Rady Miasta. W ocenie bialskich urzędników wyjściu z zadłużenia pomogą wyemitowane w czerwcu ubiegłego roku obligacje. Mniej chętnie przyznają oni, że same odsetki od wypuszczonych na kwotę 60 mln złotych papierów wartościowych sięgają one aż 23 mln zł. Obligacje mogą kupić jedynie banki. Dlaczego nie sprzedano ich lokalnemu biznesowi? Przecież 23 mln zł mogło zostać w naszym mieście. Na tej operacji nie skorzystali więc bialscy przedsiębiorcy. Profity czerpać będą za to obywatele Niemiec, Belgii czy Francji…

To wszystko wina śmieci?

Radni koalicji i prezydent miasta przekonują, iż budżet rujnują śmieci. Aż 3,5 mln zł. miasto będzie musiało dopłacić do systemu gospodarki śmieciowej. Opozycyjni radni wskazują jednak na zupełnie inną przyczynę. Do obsługi śmieci urząd zatrudnił aż 11 nowych urzędników! Dzięki zakładowi segregacji odpadów za 100 mln zł mieliśmy zarabiać na śmieciach, a tymczasem prezydent Andrzej Czapski proponuje mieszkańcom jedne z najwyższych stawek w regionie. W ocenie prezydenta miasta Andrzeja Czapskiego kształt budżetu podyktowała ustawa śmieciowa. – Na podstawowe wydatki wystarczy, ale nie będziemy uruchamiać nowych inwestycji – wyjaśniał podczas sesji budżetowej A. Czapski.

Dziwaczne wydatki

W mieście upadły i wciąż upadają małe fi rmy. Jak grzyby po deszczu wyrosły za to markety, które nie płacą podatków i niszczą lokalnych przedsiębiorców. Nieźle mają się też urzędy i rozmaite inicjatywy finansowane z pieniędzy podatników. Władze miasta mówią o konieczności oszczędzania, cięciach, konieczności ograniczenia inwestycji, jednocześnie znajdując fundusze na działania, których nie sposób zaliczyć do koniecznych. Bez problemu wyasygnowano na przykład 120 tysięcy złotych na niszowy, kompletnie nieznany przeciętnym mieszańcom Białej Podlaskiej miesięcznik Pryzmat. Z kolei Bialskie Centrum Kultury utworzyło nowe, profesjonalne studio nagraniowe.

Jaki jest koszt studia nagrań?

– Trudno jest mówić o kosztach. Sprzęt przejęliśmy od Klubu Kultury Eureka. Studio urządziliśmy w dwóch pomieszczeniach. Będziemy świadczyli usługi – tłumaczy Anna Leszczyńska, dyrektor BCK. Czy utworzenie studia było rzeczywiście pilnym, priorytetowym zadaniem miasta w zakresie bialskiej kultury? Dlaczego wydaje się pieniądze na gazetę, a brakuje ich na zadaszenie amfiteatru? Takich pytań w kontekście budżetu można postawić znacznie więcej. Niestety, pozostają one bez odpowiedzi. – Nasze miasto ma wspaniały kapitał: młodych, dobrze wykształconych, aktywnych i przedsiębiorczych mieszkańców. Niestety, muszą oni wyjeżdżać i szukać swoich możliwości w innych miastach, bo obecna władza nie ma pomysłu jak ich potencjał zagospodarować – zauważa Dariusz Stefaniuk. – Obecne władze postawiły na administrowanie i przetrwanie, kosztem rozwoju miasta. My się na to nie zgadzamy, chcemy, by Biała Podlaska się rozwijała i wiemy, jak to zrobić. Czy zmienimy niepomyślną koniunkturę? To zależy od nas, mieszkańców.