Trzech z międzyrzeca

Głównym rozgrywającym wydaje się być Przemysław Litwiniuk, 33-letni prawnik. Od 2002 roku radny powiatu bialskiego, od 2006 roku przewodniczącego rady. Szczyci się tym, że dochody z diety radnego przeznacza na cele społeczne. Może sobie na to pozwolić – zarabia wystarczająco dużo gdzie indziej. Błyskawiczną karierę zaczął robić, gdy zapisał się do PSL (jest członkiem zarządu wojewódzkiego). Zaraz po studiach rozpoczął pracę w ARiMR. W wieku 27 lat był już szefem gabinetu politycznego Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Marka Sawickiego.

I mówiło się, że ten ostatni widzi go w roli wiceministra. Zamiast awansu była jednak wymuszona rezygnacja…

Łapownictwo czynne

W 2008 roku CBA zatrzymała bliskiego przyjaciela Litwiniuka, również międzyrzeczanina – Jarosława G., który był szefem gabinetu prezesa ARiMR. Warszawska prokuratura okręgowa postawiła G. zarzut łapownictwa czynnego. Ówczesny prezes ARiMR dystansował się od Jarosława G. Mówił, że zastał go już na stanowisku szefa gabinetu, i nie mógł zwolnić, bowiem ten był przewodniczącym największego w agencji związku zawodowego. Miał zresztą udział w jego założeniu. Trzeci mieszkaniec Międzyrzeca wysoko postawiony w ARiMR, to 38-letni Mariusz Kostka. Pracę w agencji rozpoczynał w 2002 roku. W 2007 był już dyrektorem oddziału regionalnego ARiMR w Elizówce, potem dyrektorem oddziału mazowieckiego ARiMR w Warszawie. W 2006 roku został radnym powiatowym.

„Prywatny folwark”

Litwiniuk, Kostka i Jarosław G. są związani z dwoma inicjatywami: Integracyjnym Centrum Edukacji i Kultury w Międzyrzecu Podlaskim oraz Bialskopodlaską Lokalną Grupą Działania (BLGD), przez które z ARiMR płynęły setki tysięcy euro. W 2011 roku do ówczesnej minister Julii Pitery wpłynęło pismo od pracowników ARiMR, którzy wzywali „do pilnej reakcji na niespotykaną dotąd skalę korupcji i nepotyzmu”. Przy tej okazji mówiono także o BLGD, która opiniowała przyznawanie dotacji dla osób prywatnych, samorządów i stowarzyszeń. Zdecydowana większość tych dotacji miała trafiać do gmin zarządzanych przez ludzi związanych z PSL. BLGD korzystała bezpośrednio z dofinansowania na opłacanie pracowników i utrzymanie biura.

Robota dla teściowej

Całkiem niedawno w BLGD doszło do wewnętrznego buntu. Z pracy w zarządzie zrezygnowało kilku wiceprezesów, a chodziło o fi nanse i zatrudnianie rodziny… Pojawiły się zarzuty, że BLGD to „prywatny folwark” prezesa Kostki, który decyzje miał podejmować jednoosobowo, i nie chciał udzielać wyjaśnień dotyczących fi nansów. Do tego zatrudnił żonę i teściową. Żona prezesa Kostki wydaje się osobą niezastąpioną, bo z jej usług korzysta także Przemysław Litwiniuk. Jako dyrektor Fundacji Programów Pomocy dla Rolnictwa (FAPA) zatrudnił ją przy realizacji jednego z programów.

Młodzi i zaradni

Nawet polityczni przeciwnicy Litwiniuka, Kostki i Jarosława G. wypowiadają się o nich bardzo ostrożnie. Mówią, że są to cyniczni polityczni gracze, którzy zdołali już przetrwać kilka medialnych burz. Przypomnijmy, że nazwisko Przemysława Litwiniuka wymieniano m.in. przy aferze Elewarru, gdy pisano o zyskach, jakie politycy PSL czerpią z zasiadania we władzach tej spółki. FAPA, którą Litwiniuk obecnie zarządza, jest określana jako przechowalnia prominentnych polityków PSL, którzy popadli w niełaskę.

Zamiast obrony atak

Po tym jak dziennik „Rzeczpospolita” ujawnił wyniki kontroli Kancelarii Premiera w ARiMR, wytykając, że Litwiniuk był wyjątkowo traktowany i dostawał wysokie nagrody, ten przeszedł od razu do kontrataku. Do mediów porozsyłał pisma ostrzegające przed procesami. Sądem zagroził też urzędnikom, których raport określił jako nierzetelny. – Publikacje „Rzeczpospolitej” towarzyszą mi w każdym istotnym momencie mojej działalności publicznej i zawsze bezpodstawnie insynuuje się moje związki z rzekomymi nieprawidłowościami – twierdzi Przemysław Litwiniuk. Sugeruje przy tym, że jego problemy zaczęły się, gdy w 2008 roku odrzucił propozycję współpracy ze strony Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Rzecznik ABW nie chce komentować tej sprawy, tłumacząc się „ograniczeniami natury prawnej”. W zaprzyjaźnionych z politykiem PSL lokalnych mediach nadal prezentowana jest więc postać młodego, zdolnego i oddanego sprawom Podlasia działacza, na którego nagonkę urządzają tajne służby. Ten kryształowy wizerunek zaczyna się już jednak mocno kruszyć.