Minister Sawicki: Rolnicy to frajerzy

Wobec powszechnego oburzenia uznał, że frajer nie jest słowem obraźliwym, wreszcie przeprosił „tych, którzy poczuli się oburzeni”.

Jarosław Kaczyński stwierdził, że minister po takiej wypowiedzi powinien podać się do dymisji, czego minister Sawicki uczynić nie zamierza. „Rolnicy to frajerzy” – nie jest jedynym obraźliwym określeniem, które usłyszeliśmy od ministrów rządzącej koalicji PO – PSL.

Polityk to ponoć człowiek, który w 100 słowach nazywa to, co ktoś inny określiłby jednym wyrazem. Członkowie rządzącej koalicji PO – PSL lubują się w lapidarnych określeniach. „Polska to dziki kraj” – powiedział przed 4 laty Mirosław Drzewiecki, były minister sportu i jeden z bohaterów „afery hazardowej”.

Owszem, przeprosił później za swoje słowa, dodając zarazem, iż jest patriotą i kocha Polskę. Równie oszczędny w słowach był w tym roku Włodzimierz Karpiński, minister skarbu i lubelski baron PO, mówiąc na taśmach hańby: „Ch… tam z tą Polską Wschodnią”. W ubiegłym tygodniu do tych autorów dosadnych określeń dołączył minister rolnictwa Marek Sawicki, nazywając polskich rolników „frajerami”.

PSL-owski minister, podobnie jak M. Drzewiecki, przeprosił za swoje słowa tych, którzy poczuli się nimi urażeni, dodając zarazem, że do dymisji podawać się nie zamierza. Premier Ewa Kopacz stwierdziła zaś, że minister tak naprawdę dobrze życzy rolnikom.

Szczyty impertynencji, Himalaje hipokryzji, arcyarogancja i poczucie bezkarności – inaczej nie można skomentować takich wypowiedzi. Chyba, że ktoś uznaje nazwanie siebie frajerem za nieobraźliwe, sądzi, że Polska to dziki kraj i oburącz podpisuje się pod słowami ministra Karpińskiego.

Co na to podlascy rolnicy?

– Frajerami będą ci, którzy 16 listopada zagłosują na PSL, mówiliśmy o tym w czasie niedawnych protestów – stwierdzają rolnicy uczestniczący w letnich blokadach dróg.