Pustki w chlewiku

Nadchodzący Nowy Rok witamy jak zwykle nadziejami na zmianę na lepsze. Jednak perspektywa kolejnego cyklu 12 miesięcy zmusza nas też do pogodzenia się z tym, że „przemija postać świata”.

Konie odjechały, krowy zamilkły…

Ostatnie dekady przeorały wiejski krajobraz Podlasia. Zniknęły z dróg drewniane furmanki z dyszlem i z zaprzęgniętą kobyłką, a z pól – konie robocze u pługa, karmione owsem z worka. Ale gdzież na podlaskich równinach żywy koń mógłby wygrać z końmi mechanicznymi na drodze (samochody) i w polu (traktory)? Nie ma już w pejzażu krów, kiedyś nieodłącznego elementu życia na wsi. Nieodłącznego, dodajmy od razu: oznaczającego dla rolnika ciężką harówkę świątek -piątek.

Ale jednak robi się dziwnie na sercu, gdy już nie brzęczą łańcuchy u krowich szyi, wyprowadzanych wczesnym rankiem na pastwisko, nie słychać dobiegającego wieczorami z łąk muczenia krasul, domagających się wody i wieczornego udoju. Jeszcze kilka lat temu widok rolnika prowadzącego stadko bydła z pola do obory należał do codzienności. Walec wolnego rynku i unijnych norm, który przetoczył się przez 10 lat przez podlaską wieś spowodował, że krowa i obora stały się dla małych, rodzinnych gospodarstw kosztownym luksusem. Nic dziwnego, że nawet wiejskie dzieci na pytanie: „Skąd się bierze świeże mleko?” odpowiadają coraz częściej: „Jak to skąd? Ze sklepu…”

Światło, cisza i luz w kojcu

A teraz wygląda na to, że nadchodzący rok 2015 będzie wstępem do kolejnego pożegnania: z chlewem i trzódką świń.

Przyczyna nadchodzącej zmiany jest na pierwszy rzut oka mało efektowna. To zawartość czterech stron bezpłatnie rozprowadzanej broszury, która w ostatnich tygodniach dotarła do podlaskich rolników.

Wydawnictwo sygnowane przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR), a podpisane przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Marka Sawickiego nosi skomplikowany tytuł „Zasada Wzajemnej Zgodności (cross compliance) Wykaz norm i wymogów obowiązujących od 2015 r. oraz zazielenienie WPR”. Na stronach 35-38, w ramach rozdziału 4 pt. „Dobrostan zwierząt”, w punktach 4.3 i 5 zostały omówione zasady stosowania w praktyce Dyrektywy UE o dobrostanie świń, obowiązującej od 1 stycznia 2013 roku. Jak się dowiadujemy, w 2015 roku nastąpi stopniowe wdrażanie zasad owej Dyrektywy, a od 2016 roku będzie ona stosowana z pełną mocą i sankcjami.

O czym mówią przepisy? – by hodować świnie w „warunkach nieszkodliwych dla ich zdrowia oraz niepowodujących urazów, uszkodzeń ciała lub cierpień; zapewniający swobodę ruchu, umożliwiający kontakt wzrokowy z innymi zwierzętami”. Wśród wielu szczegółowych zaleceń, które „rolnik jest obowiązany” zrealizować są: stała temperatura, należyte oświetlenie, ochrona przed hałasem, osobne miejsca w kojcach z podłogą, któa jest „twarda, równa i stabilna, a jej powierzchnia była gładka i nieśliska”, a nawet dostarczenie świniom „zabawek”: „przedmiotów absorbujących uwagę zwierząt”, itp. itd.

Uwaga, koszty!

Rzecz w tym, że te wymogi, same w sobie chwalebne i zrozumiałe, oznaczają dla rolników konieczność modernizacji obórek i chlewików, a to są koszty. Duże koszty!

– Postawione przez Unię wymogi są oczywiste, ale do uniesienia dla dużej fermy trzody, natomiast czy te warunki ma szanse spełnić małe gospodarstwo rodzinne, można wątpić – komentuje hodowca z powiatu radzyńskiego. Na Podlasiu rolnicy już to skalkulowali: koszt modyfi kacji: przebudowy kojców, instalacji oświetlenia i wentylacji to wydatek minimum 20-30 tys. złotych. – Dla rolnika w wieku 45 plus wchodzenie w to jest ekonomicznie bez sensu, a i młodsi muszą się mocno zastanowić – ocenia hodowca.

Tymczasem kto nie spełni unijnych wymogów naraża się na dotkliwe sankcje. Jeśli kontrola Powiatowego Inspektora Weterynarii stwierdzi odstępstwa, rolnik może utracić co najmniej 15 proc. kwoty dopłat unijnych, a jeśli naruszenie będą duże lub powtarzające się – kara może być wyższa, a w skrajnej formie oznaczać całkowite odebranie dopłat.

– Kto zaryzykuje pewne pieniądze z dopłat, które dla wielu gospodarstw są dziś podstawą budżetu i bez nich nie wystarczy na życie? – pytają retorycznie rolnicy. Jakby tego było mało, w naszym regionie cały czas jest zagrożenie, że stada mogą być obowiązkowo wybijane ze względu na epidemię ASF (afrykański pomór świń). – Bez sensu jest zadłużyć się, by zapewnić kilku świnkom trzymanym na własny użytek wymagany komfort, a jutro stracić całe pieniądze, bo świnie pójdą pod nóż – mówią rolnicy.

Już teraz wiele chlewików pustoszeje, ale w nadchodzącym roku można się spodziewać, że ruszy cicha lawina: kolejni gospodarze w kolejnych wioskach, będą decydować: „koniec, trudno, nie stać mnie na to, nie będzie świnek”. Wszystko po to, by nie wejść w rok 2016 z kłopotliwą świńską trzódką.

Wstrząs dla małej ojczyzny

Można powiedzieć: a cóż takiego się stanie, mięsa przecież nie zabraknie? Otóż nie! Bezlitosna logika prawa i ekonomii może uruchomić czarny scenariusz. Drobne, rodzinne gospodarstwa cały czas są kluczowym ogniwem lokalnego rynku żywnościowego i ekonomii Południowego Podlasia. Jeśli na masową skalę rolnicy odstąpią od przyzagrodowej hodowli świń, zabraknie dostaw i pracy dla drobnych ubojni i mięsa dla lokalnych masarni. Załamie się rynek dla miejscowych producentów i dystrybutorów pasz i zboża. Z braku zwierząt zabraknie pracy dla weterynarzy itd… A sami rolnicy? Utracą własne, stabilne źródło żywności i dochodów, a zakupy mięsa na rynku obciążą ich uszczuplone budżety. – Przyjdzie ludziom na wsi korzystać z pomocy społecznej, czy co? – zasępia się radzyński hodowca.

Oby ten scenariusz na 2015 rok pozostał tylko grą wyobraźni.