Fatalna sytuacja. Kto obroni ich przed bankructwem?

W konferencji uczestniczyło około 100 przedstawicieli firm transportowych. Przybyli rozmawiali nie tylko o negatywnych skutkach rosyjskiego embarga, które spowodowało zmianę kierunków przewozów na kraje, gdzie istnieje znacznie większa konkurencja.

Dyskutowali również o drakońskich karach dla firm transportowych za naruszanie rosyjskich przepisów. Kroplą przelewającą przysłowiową czarę goryczy było jednak wprowadzenie przez Niemcy stawki minimalnej 8,5 euro dla kierowców, jadących przez ten kraj tranzytem. Przewoźnicy twierdzą, że takie warunki doprowadzą do upadłości polskie firmy przewozowe, dlatego też apelują do rządu o wsparcie. Powołali komitet, który prowadzić będzie z rządem rozmowy w celu wypracowania optymalnych rozwiązań.

Obawy przewoźników

– Nie żądamy żadnych dopłat. Zamierzamy jedynie obronić nasze rodzime firmy transportowe przed bankructwem. Domagamy się od rządu interwencji, wsparcia i rozwiązania naszych problemów – mówi Jarosław Jakoniuk, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników w Białej Podlaskiej.

Zapewnia jednocześnie o gotowości do negocjacji. Transportowcy protest, czyli wyjście na ulice, traktują jako ostateczność. – Obecnie nagłośnione zostały problemy górnictwa, rząd nimi się zajmuje, a zapomina o sytuacji w innych resortach gospodarki. W poniedziałek nasz komitet spotka się z przedstawicielami rządu. Zobaczymy co uda się osiągnąć – podsumowuje prezes Jakoniuk. Czy strona rządowa przychyli się do postulatów firm przewozowych? Od tych ustaleń transportowcy uzależniają przeprowadzenie protestu na drogach.

Zapomniani kierowcy

Kierowcy pracujący w ruchu międzynarodowym czują się wyzyskiwani i zapomniani. – Słucham w radio o problemach przewoźników i trafi a mnie szlag. Czy któryś przedsiębiorca powie na jakich warunkach my jesteśmy zatrudniani? Pracujemy na umowach śmieciowych, za najniższe stawki w Europie. Nie mamy płatnych urlopów. Traktowani jesteśmy jak ludzie gorszej kategorii – stwierdza proszący o anonimowość kierowca TIR-a.

– Warunki zatrudnienia i płacy zawsze były dla nas, kierowców, niekorzystne, nawet wówczas gdy nie było rosyjskiego embarga, ani też stawek płacy ustanowionych przez Niemcy. Jaką będę mieć emeryturę, jeżeli „nie rozwalę” się wcześniej gdzieś na trasie i dożyję? Umrę wówczas z głodu. Czy szanowni przedsiębiorcy nie boją się, że w końcu zastrajkują kierowcy? – podsumowuje jego kolega.

Problem to zatem szerszy niż się wydaje. Pewnym jest jednak, że jeżeli przewoźnicy zbankrutują, kierowcy również stracą pracę.