Wieś się wkurzyła!

Rolnicy wyszli na drogi. Nie dla poklasku i na utrapienie podróżnych wystają na blokadach dniem i nocą na mrozie. Po prostu dlatego, że stoją pod ścianą, dlatego, że ich problemem staje się dramatyczne pytanie: jak przeżyć? Na wieś spadła lawina złowrogich wydarzeń: epidemia pomoru świń ASF, szkody dzików bez rekompensaty, rosyjskie embargo na mięso, owoce i warzywa, załamanie unijnego rynku mleka tuż przed zbliżającym się wielkimi krokami odejściem od systemu kwotowego… Wieś czeka szybka ekonomiczna katastrofa i społeczna degradacja, jeśli nie dostanie od rządzących konkretnego wsparcia. I to nie jest żadna przesada ani szantaż.

Odbudować rynek!

Rolnik musi nie tylko wyprodukować, ale mieć szansę sprzedać płody. Tymczasem tak dramatycznego załamania rynkowego nikt sobie do niedawna nie wyobrażał. Wszystkie branże rolnictwa, poza absolutnie niszowymi, w ubiegłym roku przyniosły straty.

Dlatego postulatem głównym, sprawą nie cierpiącą zwłoki, której załatwienie jest warunkiem odstąpienia od protestów jest zapewnienie stabilizacji dla produkcji mięsa, mleka, zboża i ziemniaków. W pierwszym rzędzie chodzi o pilne zajęcie się rynkiem wieprzowiny, gdzie spadek cen przybrał katastrofalne rozmiary. Za rynkiem trzody jak domino przewracają się kolejne elementy wiejskiego systemu ekonomicznego: produkcja zbóż, za zbożami będą padać producenci pasz, którzy nie sprzedadzą towaru, a dalej pójdzie już jak po sznurku: dystrybutorzy nawozów, weterynaria, sprzedawcy maszyn itd. itd. A jeszcze zapowiada się, że ostateczny cios nastąpi ze strony Francji i kilku krajów „starej” Unii, które przejmą rynek rosyjski, dogadując się z Moskwą poza Unią i ponad głowami Polaków.

Bo dla Polski Rosjanie mają propozycję-ochłap: może zaczniemy importować mięso od was, ale za trzy lata, bo na razie jest trefne, bo w Polsce jest epidemia ASF. Co więcej, do Polski coraz szerszą strugą napływa importowana z Niemiec żywność, np. wieprzowina, dobijając popyt na mięso od polskich hodowców. Rolnicy pytają też, jak to jest, że choć w skupie ceny lecą na łeb na szyję, konsument w sklepie tego nie czuje, a zachodnie sieci handlowe podwyższają ceny detaliczne wyrobów z mleka w sytuacji, gdy w skupie ceny spadły o jedną piątą.

Rząd do roboty

To wszystko są sprawy do załatwienia przez rząd, bo od dyplomacji, negocjacji i dbania o interesy są premier i ministrowie. Ale władza unika jak może stanięcia z rolnikami twarzą w twarz. Ba, zachowuje się bezczelnie i prowokacyjnie. Tak jak minister rolnictwa Marek Sawicki, który w czwartek zlekceważył posiedzenie sejmowej komisji rolnictwa, mówiąc, że „w cyrku nie będzie uczestniczył”. A chodziło o to, że na Wiejską przyjechali przedstawiciele wszystkich związków zawodowych, by po raz kolejny podjąć próbę negocjowania i przedstawienia swoich postulatów.

Dlatego wieś stawia dziś tylko jeden warunek wstępny: żadnych więcej rozmów z ministrem rolnictwa Markiem Sawickim z PSL. Po jego zachowaniach i dzia- łaniach, a raczej totalnej nieudolności i bierności pokazanych w ubiegłym roku nie jest już dla nich partnerem.

Domagają się negocjacji z samą premier Ewą Kopacz: „Skoro znalazła czas dla górników, to powinna też porozmawiać z rolnikami, którzy nie od dziś Polskę żywią i bronią” – mówią na Podlasiu i w całej Polsce. Doczekają się?