Krajobraz po klęsce

Komisja Europejska ma przeznaczyć pół miliarda euro na „wsparcie dla producentów zmagających się z trudną sytuacją na rynkach rolnych”. Sęk w tym, że pieniądze te nie popłyną do Polski, na pomoc dla rolników rujnowanych przez katastrofalną suszę! Kolejny raz okazało się, że politycy PSL i Platformy potrafią tylko mówić o tym, jak starają się dbać o interesy naszej wsi. A kiedy przychodzi do konkretów, rozkładają ręce i godzą się na wszystko, czego zażyczą sobie ich protektorzy z Unii Europejskiej.

Imigranci – tak, rolnicy – nie!

Właśnie trwa gorąca debata o przyjmowaniu imigrantów z krajów muzułmańskich. Na to niby Polskę stać, tu Unii przeciwstawiać się nie wolno, tu trzeba być „solidarnym”. Szkoda tylko, że politycy koalicji nie potrafili wywalczyć tej „solidarności” w kwestii polskiego rolnictwa.

Minister Marek Sawicki (PSL) znowu wrócił z Brukseli z niczym! W miniony poniedziałek odbyło się tam nadzwyczajne spotkanie w sprawie trudnej sytuacji na rynkach rolnych. Polska oczekiwała wsparcia w związku z suszą, pustoszącą kraj. Oczywiście żadnej pomocy uzyskać się nie udało. Minister Sawicki cichaczem określił rezultat spotkania jako „mizerny” i… tyle. Katastrofa Susza trwała od początku maja.

Takiego dramatu z wodą nie było na wsi od 2006 roku. Wyschły rzeki, stawy, rowy i bagienne oczka wodne. Wody gruntowe opadły tak, że gdzieniegdzie wyschły studnie. Pastwiska zamieniły się klepiska. Nie było praktycznie drugiego i trzeciego pokosu siana. Plantacje kukurydzy wypaliło słońce. Oznacza to m.in. ogromny problem dla hodowców bydła. Wielu z nich naruszyło już żelazne, trzymane na zimę zapasy pasz, bo zwyczajnie nie mają czego dawać do paśników. Uwaga na oszustów Jak to paląca sprawa świadczy fakt, że natychmiast uaktywnili się „przedsiębiorczy inaczej”, chcący zarobić na cudzej biedzie.

Do „Tygodnika Podlaskiego” docierają sygnały, że po wsiach krążą osoby oferujące sprzedaż karmy dla bydła. Chcą sprzedawać gotowe, zapakowane w plastikową folię bele karmy, tzw. baloty. Za 150-200 złotych za sztukę taki okazjonalny handlarz może wetknąć w najlepszym wypadku siano z pokosów bagiennych traw, dawno niespasanych, co może zaszkodzić zwierzętom.

Inni oferują jakieś tajemnicze proszki, których cudowne działanie ma spowodować, że uda się zakisić suche łodygi zbierane dziś na polach. Pamiętajmy, że jedyne skuteczne, autoryzowane i markowe substancje do takich celów zawsze są sprzedawane przez producentów z identyfikatorami z hologramem. Wyroby bez hologramu to prawdopodobnie podróbki lub substancje, które nie spełnią zapowiedzi.

W sadach smutna pora

Jest połowa września i dramat się pogłębia. Gdzieniegdzie zaczynają usychać drzewa w sadach i trzeba je będzie wycinać. Jak okiem sięgnąć na polach powiatu radzyńskiego i parczewskiego widać pracujące deszczownie. Nic dziwnego, plantatorzy mający duże obszary truskawki wiedzą, że to gra o wszystko i leją wodę i paliwo do pomp. To ogromny wydatek, ale nie ma wyjścia, bo bez podlewania nie będzie owoców truskawki w przyszłym roku. Duże plantacje zapewne przetrwają, te małe, przydomowe – polegną.

Plantacjom malin, czarnej porzeczki i borówki amerykańskiej w niektórych miejscach już nic nie pomoże, bo krzewy dawno uschły. Szacuje się, że w skali kraju średnie plony na skutek suszy będą niższe nawet o 20 proc. niż w ubiegłym roku. Ale to tylko średnia: w wielu miejscach, w tym na Południowym Podlasiu są miejsca, gdzie zbiory będą o 50-80 proc. niższe. A rządowa pomoc? Zdaniem sadowników może wystarczyć ledwo na utrzymanie się na powierzchni. Od rekompensacie za utracone plony nawet nie ma mowy.

Straty idą w dziesiątki miliardów

Właśnie rusza uruchomiony przez rząd PO-PSL program pomocy dla rolnictwa. Program ten streszcza jedno zdanie: „za późno i za mało”. Musiało minąć wiele tygodni, zanim rządzący zdecydowali, że jest problem suszy, bo pewnie czekali, że sama natura i deszcze wybawią ich z kłopotu.

Latem okazało się, że na progu parlamentarnej kampanii wyborczej nie da się sprawy zamieść pod dywan. I dlatego premier Ewa Kopacz oraz minister rolnictwa Marek Sawicki z PSL z hałasem ogłosili, na co to rolnicy mogą liczyć. Rzecz w tym, że skala pomocy i sposób jej udzielania kompletnie nie odpowiadają potrzebom, bo rząd ją z zasady zaniżył.

Szef Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz robi taki prosty rachunek: produkcja rolna w Polsce to jest ponad 100 mld zł, więc jeżeli nastąpił spadek produkcji rzędu 20-30 proc., to straty sięgają 20-30 mld. Tymczasem resort rolnictwa uznaje, że straty wynoszą ok. 1 mld zł, a na program pomocowy przeznaczono ok. 450 mln zł.

Blisko wybuchu niezadowolenia

Susza w kraju pojawiała się stopniowo, na początku wojewodowie nie chcieli więc powoływać komisji szacujących straty, rolnicy zatem nie składali wniosków. Także opóźnienie reakcji rządu spowodowało, że wielu rolników nie zgłaszało szkód, a jeśli plony zostały zebrane z pola, o wycenie wstecz nie ma mowy. Specjaliści oceniają też, że rządowego wsparcia skorzystają głównie gospodarstwa, które prowadzą produkcję roślinną, gdyż straty są łatwe do wyliczenia.

Tymczasem rolnicy zajmujący się produkcją zwierzęcą, zwłaszcza hodowlą bydła mlecznego, tej pomocy nie uzyskają, bo nie osiągną poziomu strat 30 proc. Przy niskich cenach skupu mleka i skoku w górę cen pasz grozi to drastycznym spadkiem pogłowia krów, a zatem rychłym spadkiem produkcji mleka. Potencjalnie wybuchowa jest też przyjęta indywidualna metoda szacowania strat, w którą wpisany jest bardzo duży element uznaniowości, co może skłócić wieś, gdy okaże się po decyzji komisji, że w podobnej sytuacji jeden rolnik dostanie pomoc, a jego sąsiad już nie. Zresztą jest jeden mechanizm wprost dzielący rolników – uzależnienie pomocy od wcześniejszego ubezpieczenia upraw.

Pełna rządowa rekompensata – 400 zł do hektara przeznaczona jest dla rolników, którzy ubezpieczyli się od co najmniej jednego ryzyka, a w 2014 r. ubezpieczona była mniej więcej jedna piąta ogólnego areału. Oznacza to, że większość rolników dostanie zaledwie 200 zł na hektar. Kto wie, czy pod hasłem odwołania tej niesprawiedliwości nie zobaczymy niedługo blokad na drogach…

Rusza rządowa pomoc – dla kogo i jaka?

Od piątku 11 września rolnicy poszkodowani przez suszę, których straty wyniosły co najmniej 30 proc. strat średniorocznej produkcji z okresu trzech lat, mogą składać do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wnioski o pomoc finansową. Maksymalna wysokość pomocy to 800 zł/ha owocujących drzew i krzewów oraz do 400 zł na hektar pozostałych upraw rolnych. Te kwoty będą mniejsze o 50 proc. w przypadku, gdy rolnik nie ubezpieczył przynajmniej połowy swoich upraw. Pomoc będzie udzielana także w formie: dopłat do oprocentowania kredytów preferencyjnych przeznaczonych na wznowienie produkcji, odroczenie terminu płatności bieżących składek KRUS i rozłożenie ich na raty; przesunięciu terminu spłat i rozłożenie na raty należności z tytułu umów sprzedaży i dzierżawy gruntów państwowych oraz udzielenia ulg w czynszu. Przewidziana jest też możliwość uzyskania ulg w podatku rolnym.