Zapatrzona w tronę życia

Od najmłodszy lat Magdalena Wójcik z zaciekawieniem obserwowała ludzi, ich twarze, zachowania, gestykulacje. Równie wnikliwie patrzyła z fascynacją na świat przyrody i jej przemijalności. Te obserwacje nie tylko malowała, ale i opisywała.

Pędzlem i piórem

– W moich obrazach i wierszach zawsze przewija się ten sam motyw. Zapatrzenie i zdziwienie kruchością życia, ulotnością chwili, przemijaniem istnienia. Poszukiwanie odpowiedzi na retoryczne pytania: dlaczego jestem? w jakim celu? dlaczego tu i teraz? – mówi artystka.

Maluje cykle obrazów, jeden z nich zatytułowała „Portrety trumienne”. To obrazy ludzi z zamkniętymi oczami. Śpiących, śniący, czy też zmarłych? Na to pytanie musi sobie odpowiedzieć widz.

– Nieważne to, co ja odczuwam w chwili tworzenia obrazu. Istotnym jest to, jak odbierają go ludzie, którzy patrzą na obraz – twierdzi Magda.

O swoim malarstwie pisze: „Cykl obrazów „Udomowieni” jest próbą wyrażenia tego, jak widzę człowieka. Intuicyjnie badam jego kondycję. Czasem chciałabym od tego uciec, chętnie w pejzaż, czy abstrakcje, jednak to w człowieku, w jego kruchości, przemijalności widzę wszechświat. Udomowieni – wyrwani z dzikości. Uwikłani w społeczne role. W kulturze i zasadach szukamy bezpieczeństwa. Mimo to wciąż towarzyszy nam tęsknota za tym „czymś”, czymś niedookreślonym. Tęsknimy za praźródłem, za siłą i jednością. Tęsknimy sami za sobą. Maluję tę tęsknotę, moment kiedy zbliżamy się do tego, czego pragniemy, a zarazem boimy. To jest tematem mojej twórczości, a przede wszystkim jej powodem. Zadziwienie tym, że jesteśmy, jest olbrzymią przestrzenią, ciągłą inspiracją. Nie maluję portretów. Maluję CZŁOWIEKA”.

– Tworzę, aby zostawić po sobie ślad, nie mam na myśli pozostawienia czegoś potomnym, przejścia do historii. Chcę wykorzystać swój czas. W twórczości odnajduję wolność, czyli to, co kocha każdy artysta – stwierdza Magda.

Rodzina najważniejsza

Poszukiwanie wolności Magdaleny Wójcik ma wiele wymiarów. Kiedyś zajmowała się tkactwem artystycznym, tańczyła jazz, parała się teatrem. Regularnie pisze wiersze, myśli o ich opublikowaniu. Ale to nie wszystko. Magda projektuje wnętrza, meble i kominki, oraz wykonuje wielkoformatowe malowidła ścienne. Działa w zespole „Sokotuchy” w GOK w Białej Podlaskiej, wykonującym pieśni w języku chachłackim.

Mimo potrzeby poszukiwania wolności, natchnieni twórczego i jego realizacji Magdalena Wójcik na pierwszym miejscu stawia rodzin – trójkę dzieci i męża. Dom angażuje wiele sił i pracy, dzieci potrzebują opieki miłości i ciągłego wsparcia.

– Trudno jest kobiecie być artystą, konfrontować się cały czas z rzeczywistością i prozaicznymi problemami życia. Artysta, aby tworzyć potrzebuje wyciszenia, skupiania, czasu. Nie pracuję zawodowo jedynie biorę zlecenia. Twórczo pracuję bardzo intensywnie, a potem zwalniam, aby zająć się domem i rodziną – podkreśla Magda.

Ma wiele planów. Zamierza namalować serię 30 obrazów, zaufać sobie i nie cenzurować swoich prac. Swoje płótna zamierza eksponować nie tylko w galeriach, ale i w miejscach nietypowych: szkołach, zakładach pracy.

– Ostatnio zorganizowałam wystawę w bialskim Zakładzie Karnym, to było ciekawe doświadczenie – przekonuje.