Nad błękitnym okiem Syberii

W przedpołudniowych warsztatach uczestniczyło ok. pięćdziesięciorga dzieci: od przedszkolaków po nastolatków, ale podróżniczka potrafiła przykuć uwagę wszystkich. Tym bardziej, że przywiozła ze sobą nie tylko wspomnienia z podróży, ale i wiele ciekawych rekwizytów – pamiątek z różnych stron świata. Monika Radzikowska zaprosiła swych gości na krótki pobyt wśród północnoamerykańskich Indian, na Islandię, Bliski Wschód i nad syberyjski Bajkał. O podróżach można było nie tylko słuchać, ale także oglądać fotografie i krótkie filmy, ponadto dotknąć przywiezionych z podróży przedmioty, powąchać przyprawy z arabskiego bazaru i zagrać na drumli.

100 km to jak za miedzą

Wieczorem Monika Radzikowska opowiedziała o pięciomiesięcznej podróży na Syberię, opisanej w książce „Bajkał tam i z powrotem”. Wybrała się tam wraz z czworgiem przyjaciół. Już na etapie przygotowań musieli się zmierzyć z dużym problemem, jakim jest uzyskanie wizy rosyjskiej na kilkumiesięczny pobyt, a w trakcie podróży musieli zadbać o tzw. rejestrację, co nie zawsze było prostą sprawą. Podróż Koleją Transsyberyjską z Moskwy do Irkucka (ok. 5 tys. km) zajęła im 4 dni. – Duszno, ciasno – wspominała podróż tzw. Transsybem, przyznając, że wybrali najtańszą klasę (bilet za ok. 400 zł). – Wygodne to może nie było, ale jaka okazja do integracji z innymi pasażerami. Poza tym niespodzianka: Kolej Transsyberyjska jest punktualna! Potem podróżowali już tylko autostopem. Nocowali zazwyczaj pod namiotami. Sami sobie gotowali – najczęściej na prowizorycznym palenisku zbudowanym z kilku znalezionych w pobliżu kamieni. Doszli do takiej wprawy, że z butli gazowej, którą mieli ze sobą, skorzystali tylko dwukrotnie.

W Rosji jeździ się wszystkim, co jest w stanie poruszać się po drodze. Awarie kierowcy podsumowywali uspokajającym „Nie piereżywajtie”. Urwaną rurę wydechowa podwiązywali sznurkiem, wyciągali samochód z rowu, dolewali benzynę z baku i… w period! W Rosji inaczej też traktuje się odległości. 100 km dalej to jak za miedzą, a 500 km? – 500 km to ja na ryby jeżdżę – powiedział jej jeden z kierowców.

Bajkał – błękitne oko Syberii

Bajkał zwany jest ze względu na swą wielkość (636 km długości, do 79 km szerokości, do 1,6 km głębokości) syberyjskim morzem albo błękitnym okiem Syberii, znajduje się na nim 27 wysp. Monika Radzikowska zabrała słuchaczy na największą z nich i jedyną zamieszkałą – Olchon o powierzchni 742 km2, gdzie żyje ok. 1500 mieszkańców, głównie Buriatów wyznających szamanizm. Na wyspie można spotkać obiekty świadczące o szamanizmie: słupy serge z kamieniami ofiarnymi czy stosy kamieni, którymi Buriaci oznaczają miejsca – według wierzeń – nawiedzane przez duchy. Na kamieniach można zobaczyć np. stosy niedopałków papierosów, ponieważ Buriaci w trakcie pielgrzymek przy każdym słupie piją wódkę i palą papierosy z duchami przodków.

Wierszyna – mała Polska

W tak odległym geograficznie i kulturowo regionie dotarli też do Wierszyny – polskiej wioski na Syberii (100 km na północ od Irkucka), zasiedlonej na początku XX w. przez dobrowolnych emigrantów, głównie z Dąbrowy Górniczej. Do dziś ludzie mówią tu czystą polszczyzną. Działa wiejska szkoła z językiem polskim, Dom Polski oraz kościół, w którego setną rocznicę poświęcenia dotarli do tej miejscowości. – Droga prowadząca do Wierszyny była pusta, niemal kompletnie nic nie jeździło. Żeby zwiększyć swoje szanse musieliśmy się podzielić. Ja oraz koleżanka trafiłyśmy w pewnej chwili na grupę świętujących Buriatów, którzy za punkt honoru postawili sobie pomóc nam dostać się na polskie święto. Zatrzymali pierwszy nadjeżdżający samochód dosłownie zagradzając mu drogę i niemal na siłę wsadzili nas do środka. Wewnątrz okazało się, że w aucie jedzie oficjalna polska delegacja na czele z konsulem i polskimi posłami – wspominała podróżniczka.