Milionowe interesy rodziny Haidarów

Dziennikarze „Gazety Polskiej” już w zeszłym roku opisali losy jednej ze spółek związanej z rodziną Haidarów. Działali w niej synowie posła, a sam Riad Haidar był przewodniczącym rady nadzorczej. Zdaniem „GP” kluczowym kontrahentem firmy Haidarów był koncern paliwowy Lotos. Spółka dostarczała państwowemu gigantowi biokomponentów do produkcji paliw.

Wielki biznes i nieprawidłowości

Tygodnik pisze, że ma nieoficjalne informacje, z których ma wynikać, iż wartość kontraktów zawartych pomiędzy spółką Haidarów a grupą Lotos miała opiewać na nie mniej, niż… 200 milionów złotych! „Był to więc główny przychód spółki rodziny Haidarów. Świadczą o  tym sprawozdania finansowe. Tylko w 2015 roku HBS SA zanotowała przychody nett  w wysokości ponad 154 mln zł, deklarując zysk w  wysokości ponad 3,6 mln zł. Kolejny rok był jednak dużo gorszy. Przychód ze sprzedaży netto wyniósł ponad 67 mln zł, przy stracie – na koniec 2016 roku – blisko 3,24 mln zł” – czytamy w „Gazecie Polskiej”. Z  informacji dziennikarzy „GP” wynika, że spółka Haidarów niewłaściwie udokumentowała rozliczenia podatkowe przy części tych transakcji, co stwierdziła administracja skarbowa. „W efekcie grupa Lotos musiała zapłacić dodatkowo ponad 30 mln zł podatku VAT” – informuje tygodnik.

Nieznana przeszłość

Przypomnijmy, że w poprzednim wydaniu „Gazety Polskiej” mogliśmy przeczytać o nieznanej przeszłości Riada Haidara. Autor artykułu, powołując się na dokumenty zgromadzone w Instytucie Pamięci Narodowej, twierdzi, że Haidar w młodości należał do Komunistycznej Partii Syrii. To właśnie ta, ciesząca się zaufaniem sowieckich władz organizacja miała mu pomóc w uzyskaniu w 1973 roku wizy wjazdowej do Polski. Jeszcze dziwniejszy wątek dotyczy końcówki czasów PRL. Haidar, będąc już na etacie w bialskim szpitalu (pracował także w ośrodku w Zalesiu), wyjechał do Syrii, by odwiedzić rodzinę. Będąc w ojczyźnie miał zostać… wcielony do syryjskiej armii. Miał przejść szkolenie a  następnie, jako lekarz, pełnić służbę na Wzgórzach Golan. Riad Haidar, poprzez swoją pełnomocniczkę, miał poinformować tygodnik, że część informacji znajdujących się w teczce IPN jest nieprawdziwa lub nieprecyzyjna. Haidar zaprzecza, aby był członkiem Komunistycznej Partii Syrii. Twierdzi też, że nie służył w syryjskiej armii a jedynie odbył służbę zastępczą jako lekarz. W wywiadzie dla jednego z portali powiedział zaś, że doniesienia tygodnika to „kłamstwa”.

***

300 tysięcy pensji dla Haidara

Nie milkną echa skandalu, wywołanego internetowym wpisem Riada Haidara, w którym zasugerował on nieodpowiednie traktowanie ze strony dyrekcji szpitala, gdzie do niedawna był ordynatorem neonatologii. Liberalne i lewicowe media a także politycy opozycji bardzo ostro zaatakowali dyrektora szpitala Adama Chodzińskiego, oskarżając go o „wyrzucenie z pracy” dobrego doktora. Okazało się, że Chodziński nie tylko nie chciał wyrzucić Haidara, ale zaproponował mu nową umowę i zaprosił do udziału w konkursie na ordynatora. Dziś wiadomo, że umowa dla pochodzącego z Syrii lekarza opiewała na… 300 tysięcy złotych w skali roku! Mimo tego Haidar wzgardził propozycją i rozpętał burzę.