Postawił na nogi pół powiatu. Tłumaczył, że to „dla żartu”

Policja, straż pożarna, pogotowie – wszystkie te służby ruszyły na pomoc staruszce, uwięzionej w płonącym domu w Jurkach (gm. Kąkolewnica). Na miejscu okazało się, że nic się nie pali, starsza pani ma się dobrze a wzywający służby mężczyzna jest kompletnie pijany…

Była godz. 21.30, kiedy dyżurny radzyńskiej policji otrzymał dramatyczny sygnał z Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Alarm dotyczył wybuchu groźnego pożaru. Miał palić się dom, zamieszkany przez starszą kobietę. Policjanci natychmiast ruszyli na ratunek. Zgłoszenie przekazane zostało Straży Pożarnej, która niezwłocznie skierowała na miejsce cztery zastępy, na miejsce popędziła także została również karetka pogotowia.

Kiedy wszyscy byli już w Jurkach okazało się, że nic się tam nie pali i nie trzeba nikogo ratować. Policjanci szybko rozwikłali sprawę i namierzyli sprawcę fałszywego alarmu.

– 25-latek w trakcie spożywania alkoholu z bratankiem dla żartów powiadomił służby o zaistniałym pożarze. Przeprowadzone badanie wykazało w jego organizmie ponad 2,5 promila alkoholu – informuje asp. Piotr Mucha z policji w Radzyniu Podlaskim.

Policja przypomina, że wprowadzenie w błąd i spowodowanie niepotrzebnych czynności służb ratunkowych stanowi wykroczenie zagrożone karą aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny. Sprawca może być także pociągnięty do zwrotu kosztów akcji wszystkich służb ratunkowych. Ten pijacki żart może więc być bardzo, bardzo drogi…

 

 

Źródło: lubelska.policja.gov.pl Autor: red.
Fot. lubelska.policja.gov.pl