Popłoch po konferencji Stefaniuka. Chilewicz się tłumaczy i broni prezydenta

Ależ ich zabolał dzisiejszy briefing posła Dariusza Stefaniuka. Świadczy o tym choćby błyskawiczna reakcja prezesa ZGL i ekspresowe zwołania swojej kontrkonferencji. Telefon musiał pójść z samej góry, bo najważniejszy komunikat, który miał do przekazania Wojciech Chilewicz brzmiał: to nie wina prezydenta!

– Na żadnym etapie nie była to decyzja prezydenta. Była to tylko decyzja prezesa spółki i podpisałem ją ja – to był pierwszy ważna deklaracja  przestawiona na dzisiejszej konferencji prasowej Wojciecha Chilewicza.

Nie powody podwyżki, jej cele, czy perspektywy a właśnie obrona prezydenta. Owszem, na decyzji o podwyżkach widnieje podpis Chilewicza, ale czyżby zapomniał on, że za kondycje miejskiego budżetu i  miejskich spółek odpowiada przede wszystkim prezydent? Czy ta decyzja nie była z nim konsultowana? Czy Michał Litwiniuk przeciw niej protestował?

Tego się nie dowiedzieliśmy. Zresztą merytorycznych odpowiedzi padło niewiele. Nie zabrakło jednak zasłaniania się slajdami, personalnych wycieczek pod adresem posła Stefaniuka, zwalania winy na samych mieszkańców i tradycyjnej już buty i arogancji władzy.

Owszem Chilewicz uzasadniał podwyżki, tłumacząc się zadaniami spółki i jej kłopotami finansowymi. Mówił o możliwych rozwiązaniach, ale bez konkretów, wspomniał coś o dotacjach, które mogą pomóc, ale nie wyjaśnił dokładnie o jakie dotacje chodzi.

Konferencja pokazała jedno, w miejskich spółkach nie dzieje się najlepiej, a władza nie za bardzo ma pomysł, co z tym zrobić. Jedno jest pewne będą szukać winnych i tu na pierwszy ogień pójdzie rząd. Chilewicz dziś powtórzył mantrę, którą słychać w szeregach antyrządowych samorządowców od tygodni, a która niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Polski Ład, który przecież będzie ogromnym wsparciem dla miast i gmin ( o czym pisaliśmy TUTAJ), ma być obciążeniem dla samorządów. Czyli przyszłą narrację już znamy, za złą kondycję miejskich spółek odpowiada rząd. Co z tego, że w innych miastach często tego typu problemów nie ma.

A że bialskie spółki już dziś są w fatalnej sytuacji wiadomo od dawna. W kuluarach mówi nam to zresztą jeden z radnych.

– Miejskie spółki ledwo przędą i tylko pozostaje nam czekać, jak to się wszystko rozpadnie. W tym wszystkim szkoda tylko nas – mieszkańców – mówi radny PiS.