Minister klimatu przyznała, o ile wzrosną rachunki za prąd. Kuriozalny punkt odniesienia

Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, która nie tak dawno wygłosiła absurdalną tezę o produkowaniu „energii z prądu” tym razem postanowiła wyjaśnić, o ile wzrosną ceny prądu od lipca, po zniesieniu przez rząd kolejnej tarczy – tym razem energetycznej.

Według wyliczeń minister, która była gościem Karoliny Opolskiej w TVP.info,  podwyżki mają być „nieznaczne” i wynosić… 30 zł miesięcznie. Dopytywana przez dziennikarkę, czy będą one identyczne dla każdego z rozbrajającą szczerością przyznała, że to wyliczenia dla jednoosobywych emeryckich gospodarstw domowych.

Trzeba przyznać, że to zadziwiający punkt odniesienia, zważywszy na to, że takie gospodarstwa wydają na prąd najmniej. Zatem, jeżeli obecnie emeryci wydają na rachunki za prąd średnio 120-150 zł, to od lipca zapłacą 150-180. Nietrudno się domyślić, idąc tym tropem, że czteroosobowe gospodarstwa domowe, które zazwyczaj są punktem odniesienia w tego typu wyliczeniach, a które dziś za prąd płacą ok 400-450 zł, od lipca zapłacą, co najmniej 100 zł więcej.

Uwagę na ten kuriozalny punkt wyjścia zwróciła uwagę była premier Beata Szydło, która przez wielu Polaków uważana jest za tę szefową rządu, która najbardziej walczyła z ubóstwem i wykluczeniem Polaków.

– Muszą to Państwo zobaczyć! Minister Hennig-Kloska otwarcie przyznała, że rząd mówiąc o „podwyżce 30 zł za prąd” powołuje się na szacunki dotyczące… jednoosobowych gospodarstw domowych. To znaczy, że większość polskich rodzin zapłaci od lipca rachunki wyższe o znacznie więcej, niż 30 złotych. Jedyny konkret Tuska, to konkretne podwyżki. A to dopiero początek. Pamiętajmy, że w efekcie Zielonego Ładu, ceny prądu będą rosły regularnie przez wiele lat. – napisała eurodeputowana PiS.