Jaka Polska?

Czym jest „niewidzialna ręka”, wyjaśnił mi kiedyś, także pochodzący z Lublina, emerytowany kapitan SB, do którego skierował mnie informator ze specsłużb, wskazując, że na jego prośbę kapitan udzieli mi informacji, których potrzebuję. Ponieważ byłem polecony, oficer SB – w cywilu milioner – „otworzył” się i z satysfakcją wskazał na szafę, mówiąc: „Z tego, co tam mam, ustawiłem dzieci, a teraz ustawiam wnuki”. Ni mniej, ni więcej, bezczelnie się pochwalił, że ma dokumenty, którymi szantażuje dziesiątki osób, kiedyś młodych, dziś na stanowiskach, które za milczenie na temat ich przeszłości płacą krocie. To nie był nikt ważny, ot, zwyczajny kapitan SB. Zadałem sobie pytanie, jakie szafy mają jego przełożeni pułkownicy tajnych służb, jakie ich przełożeni generałowie z gen. Kiszczakiem czy Jaruzelskim na czele, jakie wreszcie szafy znajdują się w Moskwie? Ile osób na wysokich państwowych stanowiskach w Polsce funkcjonuje niczym kukiełki na sznurkach, gotowe do wypełnienia rozkazu „panów” trzymających koniec „sznurka”? Przed kilku laty, po zwycięstwie Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich, po Warszawie krążył dowcip, w którym Angela Merkel miała zwracać się do Władimira Putina słowami: „Wasz prezydent – nasz premier”. Byłoby wspaniale, gdyby to naprawdę był tylko dowcip.