Pies z kotem w jednym… schronisku, czyli dlaczego warto odwiedzić „Azyl”

Bialskie schronisko działa od 2000 r. pod patronatem Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt „Azyl”. Schronienie znalazło tu około 320 psów. Mimo że jest to dom dla psów, to po interwencji również koty znajdują tu schronienie. Misją „Azylu” jest zagwarantowanie wszystkim podopiecznym zdrowia, bezpieczeństwa i jak najlepszych warunków życia. To także misja znalezienia jak największej ilości kochających domów. Najpotężniejszą siłą są wolontariusze, którzy w każdą niedzielę odwiedzają to miejsce. Najlepiej wiedzą o tym czekające na nich psy, bo spacer z opiekunem to dla nich prezent na zakończenie każdego tygodnia. W ten sposób poddawane są socjalizacji, czyli uczone określonych norm i zachowań.

Adopcja i odpowiedzialność

– Pogoda sprzyja wyprawom rodzin z dziećmi do „Azylu”- mówi Anna Kempa-Korolczuk, prezes stowarzyszenia prowadzącego schronisko. – Przeważnie wizyta jest jednoznaczna z decyzją o przyjęciu nowego członka rodziny. To bardzo cieszy. Rocznie adoptowanych jest około 200 psów. Statystyka jest jednak mało optymistyczna, bowiem co roku przybywa do schroniska podobna liczba nowych „pensjonariuszy”.

– W niektórych schroniskach największym dramatem jest podrzucanie zwierząt – skarży się Anna Kempa-Korolczuk. – Ludzie nie czują się odpowiedzialni za swojego psa i potrafią go zostawić na pastwę losu, nie dbając o to, czy ktoś go znajdzie i uratuje. Jeszcze większą zbrodnią są przypadki przerzucania zwierząt przez siatkę. To często kończy się zranieniem psa, a nawet jego śmiercią – dodaje prezes. – Kolejnym problemem jest niesterylizowanie zwierząt. Warto to zrobić zarówno u psów, jak i kotów, gdyż koszty są nieznaczne, a przyczyni się to do zmniejszenia liczby bezdomnych zwierząt – apeluje.

Z Podlasia za granicę

A adopcje zagraniczne, które spotykają się ostatnio z zastrzeżeniami obrońców praw zwierząt? Do tej pory miały miejsce trzy – dowiadujemy się w bialskim schronisku.

– W jednym z przypadków, była to miłość od pierwszego spojrzenia. Pani spędzająca u nas wakacje, wypatrzyła tego jedynego psa i już nie mogła go opuścić. Do Anglii trafił niewidomy staruszek, a do Francji pies ze skomplikowaną kontuzją łapy. Nie ma tygodnia, aby nie przychodziły do nas e-maile z opisem wspólnego życia z naszymi byłymi podopiecznymi – informuje prezes „Azylu”. – Na przesyłanych zdjęciach widać szczęśliwe, zadbane i kochane psiaki. A przecież te schorowane i starsze psy mają niewielką szansę na adopcję. Na zachodzie najwyraźniej ich niedołężność nie zniechęca ludzi do opieki. Poza tym mają możliwość lepszej opieki medycznej – podsumowuje.

„Azyl” stosuje najwyższe zasady bezpieczeństwa. Sprawdzenie potencjalnego domu odbywa się przy współpracy z fundacjami i wolontariuszami z zagranicy. Schronisko współpracuje m.in. z portalem społecznościowym miłośników psów „Dogomania”.

– Procedura przysposobienia psa poza Polskę jest niezwykle skomplikowana – wyjaśnia Kempa-Korolczuk – To szereg zaświadczeń o stanie zdrowia i przebytych szczepieniach oraz zezwoleń na przekroczenie granicy zgodnie z normami UE. Wystarczy jedno naruszenie obowiązujących przepisów i adopcja nie dojdzie do skutku.

Oby ślad się nie urwał

Brak kontroli nad adopcjami za granicę niepokoi ich przeciwników. Choć pomysł odnalezienia nowego domu poza naszym krajem jest uzasadniony, docelowe lokum musi zostać bezwzględnie sprawdzone przed, a przede wszystkim, po adopcji. Największym dramatem jest bowiem sytuacja, gdy po adopcji za granicę, słuch o psie ginie.

Schroniska, które nie postępują według przyjętych zasad chroniących psy, masowo wysyłają je za granicę. Argumentują to potrzebą znalezienia dla nich domu.

– W Niemczech za kundelka trzeba zapłacić od 220 do 280 euro – wyjaśnia Aniela Roehrn, była wiceprezes Stowarzyszenia Obrońców Zwierząt „Arka”, nominowana do statuetki „Serce dla zwierząt” miesięcznika „Mój pies”. – Więc adopcja psa z Polski po prostu opłaca się Niemcom. Zarabiają na tym handlarze, którzy wydają zwierzęta do obojętnie jakich domów. Nie są przeprowadzane ani wizyty przed, ani tym bardziej poadopcyjne. A skąd się tam biorą chętni na taniego psa z Polski? Najprawdopodobniej to osoby, które nie przeszły pozytywnie wizyty przedadopcyjnej, czyli zostały odrzucone przez schroniska – podsumowuje Roehrn.

Dowód osobisty dla psa

Schronisko czeka na dotacje z funduszy europejskich, pozwalających na tzw. chipowanie psów. To elektroniczne urządzenie działa jak kod kreskowy lub dowód osobisty psiaka. Ma swój jeden, niepowtarzalny numer, który można odczytać specjalnym czytnikiem. Kombinacja 15 cyfr widnieje w elektronicznej bazie, a to pozwala na odnalezienie właściciela. Jest to bardzo pomocne przy zaginięciu psa. Albo przy celowym zaniedbaniu czworonoga. „Biochip” jest niewiele większy od ziarenka ryżu. Nadajnik trafia do organizmu psa, zazwyczaj przy szczepieniu.

– Nawet numer telefonu czy adres umieszczony w obroży zwierzęcia, już zwiększa szanse na odnalezienie – mówi Anna Kempa-Korolczuk. – Warto wiedzieć, że jeżeli weterynarz nie dokonał rejestracji w bazie podczas wstrzykiwania biochipa, właściciel psa sam może dokonać wpisu w internecie.

„Europa Pet Network”, to jedyna dziś ogólnoeuropejska darmowa baza numerów biochipów zespolona z bazami w całej Europie. Tu można powiązać dane właściciela i psa. Z tą platformą powiązana jest też ogólnopolska baza Safe-Animal.

Jak pomóc?

Największym niebezpieczeństwem dla zwierząt jesteśmy zatem my sami. Gdy traktujemy je, jak rzecz. W schronisku, takim jak „Azyl”, każdy dzień jest walką o lepszy los czworonogów. Róbmy wszystko, aby codziennie psy miały powód do merdania ogonem, a koty do mruczenia. One poczują naszą miłość i odwdzięczą się nam tym samym. Bierzmy udział w zbiórce karmy, niepotrzebnych koców, czy garnków. Na rzecz „Azylu” można też przeznaczyć jeden procent podatku dochodowego.

A jeżeli nie możemy przygarnąć do domu psa. Jest na to sposób. Zróbmy to wirtualnie, na odległość. Strona fanpage schroniska „Azyl” udostępnia zdjęcia wszystkich swoich pupili. Każdy pies ma krótką charakterystykę i swoją historię. W przypadku zainteresowania adopcją, nie tylko wirtualną, kontakt przez FB lub kontakt telefoniczny 504 177 547 (kierownik Marek Pawłowski) oraz e-mail: [email protected]. To też kontakt alarmowy, pod który należy zgłaszać wszelkie sytuacje niewłaściwej opieki nad zwierzętami.

– Zapraszamy oczywiście do odwiedzenia „Azylu”. Tu zawsze ktoś czeka na ludzi z dobrym sercem – mówi Anna Kempa-Korolczuk.

Małgorzata Tymoszuk
Zdjęcia: Weronika Olesiejuk, Paulina Skolimowska