Ocalić honor polskiego Żołnierza

Pan Generał był pierwszym dowódcą polskiego lotnictwa nie szkolonym w Moskwie?

Ukończył polskie uczelnie: dęblińską Szkołę Orląt i Akademię Obrony Narodowej. Szkolił się również na Zachodzie. W 2003 roku gdy byliśmy – można tak powiedzieć – świeżym członkiem NATO, mąż był gospodarze największych manewrów lotniczych, które odbywały się w podpoznańskich Krzesinach. Polacy uzyskali wtedy najwyższe oceny, a mąż – uznanie natowskich dowódców. Wkrótce potem wyjechał do USA na tzw. generalskie studia, a po powrocie prezydent Aleksander Kwaśniewski mianował go generałem brygady. W 2009 roku został odznaczony Legią Zasługi Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie. Dowódcy amerykańscy porównywali jego dokonania do zasług gen. Pułaskiego. Byłam wtedy taka dumna, gdy słyszałam hymn polski, grany w stolicy USA, a rok później z mojego męża zrobiono…ja nie wiem jak to nazwać… i to w Ojczyźnie, dla której tak oddanie i wiernie służył…

Wszyscy wiedzą, co stało się 10 kwietnia 2010 na smoleńskim lotnisku, ale nikt nie wie, dlaczego Generała Andrzeja Błasika tak bezpardonowo atakowano, choć nie było na te wszystkie pomówienia żadnych dowodów. Pani wie?

Zrzucanie winy na mojego Męża było bardzo wygodne, bo nie żyje i nie może się bronić. Dwóch byłych ministrów obrony narodowej, którzy zginęli w katastrofie, znało doskonale mojego męża, ale najdłużej mój Mąż pracował pod wodzą pana ministra Bogdana Klicha. I to ten minister nie powinien był nie dopuścić do brutalnej nagonki medialnej. To były ciosy, które każdego dnia raniły serca moje i całej rodziny. Ni stąd, ni z owąd objawili się jacyś, dziwni lotnicy, którzy biegali po różnych stacjach i opowiadali brednie, choć w ogóle nie znali mojego męża…

Jak Pani zareagowała na te bezpodstawne obelgi?

Po raporcie MAK-u, z którego wynikało, że do wypadku doszło z winy polskich pilotów i mojego Męża, zorganizowałam następnego dnia ,13 styczniu 2011 r. konferencję prasową w Sejmie. Miałam nadzieję, że po tej konferencji staną za mną murem – Zwierzchnik Sił Zbrojnych, premier polskiego rządu, minister obrony narodowej i generałowie. Pan minister Bogdan Klich przyrzekał na grobie, że będzie bronił dorobku i honoru mojego męża.

Czynił to?

Coś tam kiedyś powiedział, ale jaki to miało rezonans wobec zmasowanych, bezpardonowych i w dodatku – powtarzam – niczym nie popartych – oskarżeń generała pilota Andrzeja Błasika, mojego nieżyjącego męża? Minister najbardziej bronił samego siebie.

Otrzymywała Pani jakieś wsparcie?

Od duchownych, niezależnych dziennikarzy, blogerów, od organizacji Solidarni 2010 i w moich rodzinnych stronach, tutaj, na Podlasiu, od ludzi, którzy znali mnie i mojego męża. To dzięki moim rodakom, wspaniałym patriotom z południowego Podlasia zostałam „ Człowiekiem Roku 2011 Tygodnika Podlaskiego”. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że nie jestem sama, dało mi siłę; że są ludzie, którzy nie wierzą w kłamstwa, insynuacje, powielane przez bezmyślne media. Oni docenili ten trud mojej beznadziejnej – wydawałoby się wtedy – obrony. W 2012 roku, w pięćdziesiąte urodziny mojego męża, pan senator Grzegorz Bierecki ufundował tablicę poświęconą Jego pamięci, która została umieszczona w pięknym Sanktuarium w Leśnej Podlaskie. Była tam też wystawa pamiątek po mężu, śpiewał chór Schola Cantorum Misericordis Christi, działający przy Parafii Chrystusa Miłosiernego w Białej Podlaskiej pod dyrekcją Piotra Karwowskiego… Jestem ogromnie wdzięczna Przeorowi o. Janowi Tyburczemu, że zgodził się, pomógł…. Wspaniała homilia Ojca Eustachego Rakoczego… Wielu lotników, Żołnierzy Wyklętych…. To było godne oddanie honorów Andrzejowi, bo on Honorowi Żołnierza Polskiego nigdy się nie sprzeniewierzył … To wszystko dało mi siłę do dalszej, nierównej walki o prawdę…

Przed kilkoma dniami płk Szeląg stwierdził jednoznacznie, że wszyscy na pokładzie TU 154 byli trzeźwi…

Nigdy w to nie wątpiłam. Komu jednak zależało na tym, aby przez lata całe, rozpowszechniać kłamstwa? To pytanie sobie stawiam po dziś dzień.

Czy usłyszała pani od mediów, które wcześniej prześcigały się w rozpowszechnianiu kłamstw słowa przeprosin: nawet nie publicznych, choćby w prywatnym liście czy telefonie?

A może pan słyszał? Bo ja – nie.

Powtórzę pytanie: dlaczego za tę, niewyobrażalną katastrofę chciano obarczyć Prezydenta i Pani Męża?

Kontekst polityczny. Jeszcze za życia śp. Pana prof. Lecha Kaczyńskiego, za którego prezydentury mąż został dowódcą sił powietrznych, publicznie i powszechnie obrażano w naszej Ojczyźnie, nie tylko prezydenta, ale i majestat urzędu Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej. To była kontynuacja tych ataków, próbowano nam wszystkim wmówić taką narrację, że oto: prezydent Kaczyński wydał rozkaz „swojemu” generałowi, mojemu mężowi, będącemu jakoby „pod wpływem alkoholu”, by zmusił pilotów do lądowania. Nieżyjący już śp .gen. Sławomir Petelicki ujawnił treść sms-a, wysłanego z Kancelarii Premiera do polityków PO, wkrótce po 10 kwietnia 2010 r.: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego zmusił”

Dziwne jest to, że to samo co w sms-ie wysłanym wkrótce po katastrofie, znalazło się w raporcie MAK- -u, sporządzonym znacznie później…

Zmarli nie mogą się bronić. PiS złożył projekt uchwały sejmowej, przywracającej dobre imię mojemu mężowi, który przez stronę rosyjską został niesłusznie oszkalowany. Ten projekt nie trafi ł jednak pod obrady Sejmu, ale do komisji kultury. To jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe! Sprawa jest przecież bezdyskusyjna i apolityczna, przecież tu chodzi o honor polskiego munduru, który zawsze był okrywany szacunkiem.

Czy prawda o katastrofie smoleńskiej ujrzy światło dzienne czy będzie tak, jak z katastrofą gibraltarską?

Polski rząd oddał śledztwo stronie rosyjskiej. Rosjanie wybielają swoich kontrolerów, a oskarżają naszych pilotów. Przetrzymują wrak samolotu i oryginały czarnych skrzynek. Może – gdy zmienią się władze w Polsce i Rosji – dowiemy się czegoś więcej?